19.2.13







Czasem bylo wlasnie tak. Jadac na rowerze do pracy Miranda przymykala oczy zeby zawezic pole widzenia do drogi tuz przed przednim kolem. Dzisiaj tez nie chciala widziec zadnych szczegolow: ani rozpedzonych jaskrawobialych oblokow, ani lisci jesiennych na drzewach przed ostatecznym powrotem na ziemie. Nie chciala tez widziec rozmytej szarosci zwiru, czerni asfaltu ani szlifu kocich lbow, aby przynajmniej nie budzily tesknoty za domem. Drogi po prostu sa. Podobnie jak przydrozne chwasty i krawezniki ...


Fragment z ksiazki " W ogrodzie Mirandy " - Katarzyna Krenz



2 kommentarer:

Jagoda sa...

ach! móc znów tak wsiąść na rower i pojechać!

Monika. sa...

Wiatr we włosach ;)